Świadectwo 4.
Wspomnienia z roku 1943. Będąc małą dziewczynką dowiedziałam się, że mojej koleżance, która chodziła razem z moim bratem do jednej klasy objawia się Matka Boska. Zaraz po powrocie ze szkoły pobiegłam do Władzi, która mieszkała przy ulicy Gościniec. Byłam obecna kiedy Władzia miała widzenie Matki Boskiej. Od tego pamiętnego dnia codziennie chodziłam do Władzi, gdzie odbywały się wspólne modlitwy i śpiewanie pieśni do Matki Boskiej. Pamiętam, że był to miesiąc maj, Władzia klęcząc w oknie na bardzo wąskim parapecie facjaty z wyciągniętymi rękoma do przodu w kierunku wiśni, która rosła naprzeciw jej okna. Powtarzała ona słowa, którymi przemawiała do niej Matka Boska. Były to słowa, które trafiały prosto do naszych serc, trudno było powstrzymać łzy, które same płynęły do oczu po tak pięknych, serdecznych słowach, które zachęcały do modlitwy i dobrych uczynków.
Pamiętam, jak była zawieszona maleńka drewniana kapliczka z Matką Boską na wiśni. Jeżeli dobrze pamiętam, to tę kapliczkę zawiesił pan Halczyj, który chodził przez cały okres czasu, dawał nam dzieciom bardzo dobry przykład. Pamiętam dzień, kiedy do Władzi mieszkania przyszedł Ksiądz Szmit, który uczył nas religii w szkole. Podszedł do Władzi i w piętę ukłuł ją szpilką w czasie kiedy ona miała widzenie Matki Boskiej. Byłam tym przerażona, kiedy ją kłuł, ale ona nawet nie drgnęła. Ksiądz krzyknął. Władka, co ty robisz, a ona miała dalej wyciągnięte ręce i tak jakby nie słyszała, co się działo wokół niej. Tylko powtarzała słowa, które mówiła do niej Matka Boska. Trudno było uwierzyć, że taka prosta dziewczynka przemawia tak pięknie, tak wzniośle i że tak pięknie potrafi się modlić i pięknie śpiewać pieśni do Matki Boskiej.
Odbywały się też noce pokutne, chyba raz w tygodniu, na które schodziło się bardzo dużo osób, gdyż wieść rozeszła się szybko. Ja będąc 9 letnią dziewczynką, byłam tylko do wieczora, na nocach pokutnych, gdyż nie mogłam zostawać ponieważ chodziłam do szkoły. Ludzie całą noc modlili się i leżeli krzyżem na podłodze.
Jednego widzenia, które miała Władzia nigdy nie zapomnę. Było to przed samym powstaniem warszawskim. Matka Boska powiedziała do Władzi, że idzie straszna klęska na cały naród, że mało ludzi zostanie i będzie wszystko zniszczone, ale wiśnia na której objawia się Matka Boska zostanie. Ludzie, którzy tu przychodzą niech się modlą, żeby prosić o przebaczenie i przetrwanie. Rzeczywiście, niedługo wybuchło powstanie warszawskie. Przypomniały mnie się słowa podyktowane Władzi przez Matkę Boską. Władzia mówiła, że jedno co możemy robić, to modlić się, gdyż Pan Jezus jest bardzo na cały lud zagniewany. U osób, które przychodziły modlić się pod wiśnię w mieszkaniach były robione ołtarzyki, przed którymi się modliliśmy. Jak sięgam pamięcią do osób, które przychodziły się modlić pod wiśnię i na widzenia, to chyba wszystkie te osoby przeżyły, tak jak było wcześniej przepowiedziane. Było też dużo osób, które nie wierzyły w to, że Władzi objawia się Matka Boska. Nawet nasz Ksiądz Szmit nie pozwalał nam chodzić, ale ja pomimo zakazu chodziłam. To było coś silniejszego od zakazu, coś mnie tam ciągnęło. Tak pięknych modlitw i wzruszających przeżyć nie da się nigdy zapomnieć. Na każdym widzeniu czułam się, jakbym żyła w innym świecie. To było coś tak wzniosłego, że nie da się opisać, to trzeba było przeżyć i być tam obecnym. Ja wiele się nauczyłam w tym czasie. Do dziś pozostało mi, że trzeba pomagać chorym, biednym, potrzebującym pomocy.
Cecylia Dutkiewicz zam. ul. Węgierska