Świadectwo 10.
Znałem Władzię Frączak i byłam obecna przy wielu widzeniach przez nią Matki Boskiej, które ukazywała jej się na wiśni w latach 1943–1944. Mieszkałam z Władzią po sąsiedzku, miałam wtedy 14 lat i często z gromadą jeszcze innych dzieci bawiliśmy się razem. Jak to dzieci, odbieraliśmy to ze zmiennymi odczuciami. Modliliśmy się z nią wspólnie wpatrzeni w drzewko, żeby też coś dostrzec, niestety, nie widzieliśmy nic. Innym razem zarzucaliśmy jej, że kłamie i dokuczaliśmy przez szczypanie, kłucie szpilką w trakcie widzenia, aby przekonać się, jaka będzie jej reakcja. Władzia zachowywała się tak, jakby nic nie czuła i po skończonym widzeniu również nie miała do nas żalu. Podczas jednego widzenia, gdzie była nas gromadka dzieci, Władzia powiedziała, abyśmy się do niej przybliżyli, bo Matka Boska sypie na nas perły. Pamiętam, po kolejnym innym widzeniu Władzia powiedziała, że dziś Matka Boska była bardzo smutna i powiedziała, że wkrótce przejdzie tędy taka burza, wszystko będzie zniszczone i popłynie krew. Patrząc na to z perspektywy lat, nie sądzę, aby Władzia mogła kłamać lub żeby ktoś ją do tego inspirował.
Warszawa, ul. Wysockiego, dn. 17.05.1982 r.
/-/ F. Szastak