Świadectwo 6.
Nazywam się Wanda Politowska. Mieszkam na ulicy Gościniec. Przechodząc, jak wypędzałam krowy, zobaczyłam Władzię klęczącą przy rogu domu pod rynną. Deszcz padał i modliła się i patrzyła na wiśnię. Ręce miała złożone. A później sąsiadki mówiły, że dotykały ją, to była taka drętwa. Przypuszczam, że miała 12 lat. Jej brat Tadek, był w wieku mojego syna. Często słychać było, jak Władzia nawoływała brata do modlitwy, bo to blisko było pod 6. Ja przeszłam i poszłam dalej, bo musiałam zapędzić krowy. Dopiero później rozmawiałam z sąsiadkami. To było w początkach tych objawień. Jedni wierzyli, inni nie wierzyli. Ja sama różnie myślałam, ale sąsiadki, co były blisko, to wierzyły. To było podczas okupacji, to bałam się ja i inni, jak ludzie się zgromadzali, że Niemcom się to nie podoba. To pole i ten dom to naszego dziadka, to często słyszeliśmy śpiew i zgromadzenie. Co do tego gęsiora to nie wierzyłam i mój mąż też nie, chociaż był bardzo pobożny. Twierdził, że gęsior widzi swoje odbicie w szklanych drzwiach. Jestem po wylewie, więc trudno mi pisać.
/-/ Wanda Politowska podpis własnoręczny